:: 2009-02-01 IV Niedziela Zwykła ::

Wstęp do Mszy Świętej

:: mp3 :: Łaska i jej owoc, pokój - to czego najbardziej potrzebujemy, gdy w naszym życiu jest niepokój, brak nadziei, brak odwagi do życia. Przychodzimy tutaj dotknąć źródła mocy, źródła siły w Jego Słowie, w Jego świętej obecności.

Komentarz do czytań

:: mp3 ::

Pwt 18, 15 - 20
Ps 95
1Kor 7, 32-35
Mk 1, 21-28

Pierwsze czytanie wzięte jest z Księgi Powtórzonego Prawa. Najpierw przeczytamy słowa Mojżesza skierowane do ludu, który prowadził. I ten lud prosił, aby Bóg nie mówił do niego wprost, bo bał się Go.
Góra Synaj - nad nią pioruny i kłębiące się chmury. Gdy Pan rozmawiał z Mojżeszem na szczycie Synaju, Izraelici woleli czekać na dole. I Pan mówił: "Tak, zgadzam się. Będę powoływał proroka. Wobec człowieka staniecie, ale ja temu prorokowi włożę w usta moje Słowo. I macie go słuchać. Ale biada, gdy prorok nie będzie mówił tego, co Bóg chce, lecz będzie mówił wedle swego rozumienia, albo będzie mówił w imieniu cudzych bogów". To zasadnicza wizja funkcji proroka: jest on głosem, poprzez który mówi Bóg.

Jezusa nazwano prorokiem. I dziś w Ewangelii (w tym roku będziemy czytali Ewangelię wg św. Marka) słyszymy pierwsze Jego nauczanie. Powołał uczniów i nad Morzem Galilejskim, w mieście Kafarnaum, które było Jemu bardzo bliskie, nauczał w Synagodze (bowiem o nauczanie poprosił Go przewodniczący Synagogi). I zdumieli się ludzie. Znali swoich nauczycieli, każdy z nich uczył tak, jak potrafił, więcej lub mniej wiedział. Ale Ten mówił inaczej. Jego słowa były pełne mocy. "Słowa z mocą" w znaczeniu biblijnym i w naszym doświadczeniu też - to są słowa, które sprawiają to, co znaczą. Na dowód tego, Jezus uzdrawia nieszczęśnika ogarniętego przez złe siły, przez demony. Wyrzuca te złe siły, wyrzuca demony. Jezus przyszedł, aby uwolnić nas spod panowania mocy złych.

Pewna trudność jest z czytaniem dzisiejszego fragmentu Pierwszego Listu do Koryntian (którego kolejne fragmenty czytamy teraz). Mianowicie, ktoś z was, gdy usłyszycie te słowa, mógłby powiedzieć, że Paweł jest przeciwny małżeństwu. Że uważa małżeństwo za konieczność, gdyż ludzie są słabi - ale tak naprawdę wszyscy powinni zachować celibat. Gdyby tak było, to nie byłoby Kościoła, bo nie byłoby dzieci i nie byłoby kogo chrzcić, prawda? Czyli: małżeństwo jest w planach Bożych. I gdybyśmy odczytali słowa św. Pawła jako sprzeciw wobec małżeństwa, źle byśmy je rozumieli. Musimy je rozumieć w kontekście poprzedniego czytania z Listu św. Pawła, z ubiegłej niedzieli. Ci, którzy bogacą się, jakby się nie bogacili, ci, którzy... itd. Całe nasze życie, to doczesne, jest jak gdyby w oczekiwaniu na przyszłe życie. Chrześcijanin, gdy mówi o innym świecie, nie mówi "w górę", nie mówi, że "tam" (wskazując ku górze), tylko pokazuje w przód. Bóg jest przed nami, a nie w górze, Dlatego nie jest złe ciało stworzone przez Boga, nie jest złe małżeństwo. Ale jeżeli tutaj zameldujesz się na stałe - o, tak bym to powiedział - jeśli tu zameldujesz się na stałe... Tu mamy meldunek tymczasowy, na okres o różnej długości. Ale nasze mieszkanie jest w niebie i dlatego mamy być gotowi na "przemeldowanie się". I stąd w Kościele Bóg powołuje niektórych, aby żyli jakby w pełnej gotowości oczekiwania na to, co przyjdzie. Nie dlatego, żeby przez to byli bardziej święci. Tylko dlatego, że nam wszystkim przypominają o czasowym meldunku tu na ziemi i o tym, że mamy przygotowane mieszkanie w niebie.

Homilia: "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"

Homilia

:: mp3 :: Modlitwa Pańska. I kolejna prośba: "odpuść nam nasze winy". Ta prośba ma drugą część, jakby warunek czy argument, który chcemy Bogu przedstawić w tej prośbie o odpuszczenie win: "jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".

Dziś zajmiemy się tą pierwszą częścią: "odpuść nam nasze winy"
Ta prośba dosłownie przełożona z greckiego, a prawdopodobnie także z aramejskiego, brzmi tak: "I odpuść nam długi nasze, jako i my uwolniliśmy dłużników naszych".
Jaki jest związek między grzechem, a długiem? Język aramejski (a pamiętajmy, że jest to język, w którym Jezus nauczał i na co dzień nim mówił), używa tego samego słowa na określenie "grzechu" i "długu". Abstrahuję od obecnej sytuacji bankowo - kryzysowo - kredytowej. Jesteśmy w rzeczywistości, w której Jezus nauczał. O co tutaj chodzi?
W Starym Testamencie obowiązywała następująca zasada (nawet jeżeli chodzi o pożyczki): ten, który udzielił pożyczki, winien co 7 lat zawiesić spłacanie tej pożyczki. To był rok łaski. Nie wiadomo czy chodzi o umorzenie tego długu. Raczej o przesunięcie go na następny czas. Ale to był znak łaski od Pana. Darowano Ci i ogłoszono to darowanie ku czci Pana. Są w prawie Starego Testamentu - jak zresztą w każdym porządnym prawie - momenty łaski, darowania.
Tak więc analogicznie: my prosimy o darowanie naszego długu. Ale w czym jesteśmy dłużnikami Boga? Różnie można to rozumieć. Taki najbardziej podstawowy sposób: zostaliśmy obdarowani życiem. Nie ja dałem sobie życie, nie dałem sobie mojej świadomości, mojej wolności. To wszystko jest darem. Ale czy ten dar jest długiem? Chyba nie do końca jest to jasne.
Przyznam się, że szukając przybliżenia sensu tych prostych słów: "odpuść nam nasze winy", przypomniałem sobie, że jest w Ewangelii św. Mateusza przypowieść o nieuczciwym dłużniku. Ta przypowieść rzuca konkretne światło na to, o czym mówimy. Przypominamy sobie, że król postanowił rozliczyć się ze swoimi sługami i przyprowadzano mu ich po kolei. I przyszedł jeden, który był winien 10 tys. talentów (to jest jakaś nieprawdopodobnie wielka suma; mało ważne jakbyśmy to teraz przeliczali, w każdym razie jest to kolosalna suma). Ponieważ nie miał z czego oddać (a bardzo ostro przestrzegano powinności spłaty długu), pan kazał go sprzedać, razem z żoną dziećmi i całym jego mieniem, aby odzyskać to, co pożyczył. Tamten błagał: "Daruj mi" i zostało mu darowane. "Odpuść nam nasze długi" - darowano temu słudze. Ale pojawia się warunek tego darowania. Bo pamiętamy: ów obdarowany umorzeniem długu, pierwsze co zrobił, to rzucił się na swojego dłużnika i wtrącił go do więzienia - i wtedy nic z tego pierwszego umorzenia. Pan przywrócił ciężar długu, który miał sługa spłacać.

"Odpuść nam nasze długi". Każde przewinienie wobec Boga, jest zaciągnięciem jakiegoś długu wobec Jego miłości. Sądzę, że o tym długu lepiej myśleć w kategoriach daru i jakiejś wymiany miłości pomiędzy ludźmi (a nie tylko wymiany w interesach). W pewnym sensie, gdy kocham: w przyjaźni, w relacji małżeńskiej, między dziećmi i rodzicami, jest jakaś wymiana darów, która sprawia, że jesteśmy dla siebie wzajemnie darczyńcami i dłużnikami. I dotyczy to nie tylko wymiany dobra, ale i zła. Czyniąc komuś krzywdę, nie dając mu tego, co mu się należy - a każdemu należy się dobro - staje się dłużnikiem tego człowieka. W tym sensie też stajemy się przez nasze grzechy dłużnikami Boga.

Czym jest ten nasz dług? To nie jest tylko nasza chrześcijańska czy żydowska świadomość zła, grzechu (w sensie biblijnym). Ludzie w każdej kulturze mają różne sposoby odpowiedzenia sobie na to dojmujące poczucie winy. Wszyscy ludzie zmagają się z nim. Skąd ono się bierze? Skąd się bierze? Skąd zło? Dlaczego w ogóle ludzie dzielą swoje czyny na dobre i złe? Różnią się może tym, co pozwala im czyny w ten sposób klasyfikować, ale to, że dzielą, łączy ich. Bo wszyscy mają sumienie. Zmagają się z tym. Są wielkie kultury, które niejako żyją w cieniu jakiejś przemożnej siły, niezależnej od człowieka - ta siła niezależnie od jego woli wyrównuje wszystkie długi.
Hindusi wierzą w to, że żyjąc, czyniąc zło, zaciągam dług, karmiczny dług, który muszę spłacać przez kolejne wcielenia. Dla niektórych spośród nas, naiwnych, wiara w psychozę czyli w wędrówkę dusz, jest nadzieją życia wiecznego, ale dla hindusów jest to przekleństwo. Bo jest to skazanie na wielokrotne umieranie, dopóki nie spłacisz długu.
W wielkiej tragicznej myśli greckiej Mojra, która rządziła bogami i ludźmi, wysyłała Erynie - boginie zemsty, które zawsze dopadły i nie darowały. Nie ma: "odpuść".
My nie stajemy ani wobec Erynii, ani wobec Mojry, nie stajemy wobec konieczności spłacania karmicznego długu. Stajemy wobec Ojca. I nie stajemy także wobec kamiennych tablic prawdy. Stajemy wobec Ojca. On nas nie rozlicza z grzechu, z czynu, tylko ze źródła, z którego ten grzech wypływa. A to źródło jest jedno: każdy nasz grzech (ten poważny grzech, o którym mówi się: "śmiertelny"), wynika z tego, z czego grzech pierworodny - "Będziecie jako bogowie. Wy będziecie stanowili o tym, czym jest dobro i zło" Zastanówmy się: w każdym moim poważnym przewinieniu jest moja chęć stanowienia o tym, czym jest dobro i zło. A więc nie ufam Jemu. Ostatecznie, źródłem grzechu jest, może nawet nieuświadomiona do końca, ale bardzo realnie obecna w naszym życiu, nieufność czy odmowa zawierzenia, zaufania Bogu . Ja to zrobię lepiej. I tu zaciągasz dług wobec Tego, który jest naszym Ojcem.
Ale On ci powiedział: możesz się modlić "odpuść nam nasze winy". Pozwól, żebym spłacił ten dług. Ale daje warunek: to nie jest amnestia podatkowa, abolicja. Jest warunek, ale warunek spłacisz nie Bogu, tylko drugiemu człowiekowi. Tak łatwo można było powiedzieć "a, Bóg... daruje, a to sobie możemy wszystko wymyślić". Sprawdzian jest bezwzględny. Warunkiem jest to, co czynisz drugiemu: czy ty potrafisz darować dług, darować winę twemu bliźniemu? To jest konkret. Bardzo ważny, dlatego porozmawiamy jeszcze o nim osobno.

Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na bardzo ważny wymiar prośby: "odpuść nam nasze winy". Tym wymiarem jest nadzieja. Nadzieja. Prosiliśmy już bowiem - pamiętajmy, że "Ojcze nasz" stanowi bardzo zwartą całość myśli i porywu Ducha Świętego - o to, aby przyszło Jego Królestwo i Jego panowanie, i by Jego wola się stawała. A więc teraz, gdy prosimy, aby nam darował nasz grzech, darował nasz dług, to w imię tego Królestwa, które obiecał, w imię tej nadziei, którą otworzył człowiekowi. A obiecał bardzo wyraźnie w Starym Testamencie u Izajasza: "Ja, właśnie Ja przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów". "...nie wspominam twych grzechów". Grzech sprawia, że jesteśmy zakładnikami naszej przeszłości. Ludzie często próbują zdusić świadomość grzechu, Nie uda się, nie zepchniesz tego do podświadomości. Wylezie prędzej czy później i staniesz się wówczas zakładnikiem swojej własnej pamięci, w której bardzo precyzyjnie wszystko jest. przechowywane - jak teczki w IPNie. I staniemy się ofiarami Erynii, zemsty, samsary (wędrówki dusz), czegokolwiek bądź. Bóg odcina nas od przeszłości. Często u ludzi dorosłych, dojrzałych, starych, to straszny ciężar - pamięć grzechów mojego życia i strach. Jeżeli dzisiaj w Ewangelii było o złym duchu, to to jest jego ulubiony teren działania. Nie tylko kusić ludzi do grzechu, ale straszyć ludzi ich grzechami. Można bardzo mocno trzymać za gębę każdego: "He, He, wiem jaki ty jesteś, wiem, że nic nie jesteś wart, teraz tutaj chodzisz do kościółka grzecznie, a pamiętasz jak było?" i rodzi się w człowieku ta trwoga, ten lęk.

"Odpuść nam nasz dług", Panie, otwórz przed nami przestrzeń nadziei. Stworzyłeś nas po to, abyśmy szli ku Tobie, przed siebie, ku przyszłości, którą nam dajesz, do Twego Królestwa - tam jest nasza Ojczyzna. Panie, uwolnij nas z tego strasznego stanu bycia zakładnikiem własnego grzechu, własnego długu, własnej pamięci. Daj nam nowe życie. Przecież powiedziałeś "oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię". Skoro możesz stworzyć "nowe niebiosa" i "nową ziemię", to "serce nowe stwórz we mnie, Panie" - to z psalmu.

Może właśnie taki jest sens tej modlitwy: daruj nam nasz dług, stwórz we mnie serce nowe, czyste.

:: wróć na początek ::


dominikanie w Polsce